Seria zabójstw seniorek w Warszawie. Insp. Dyjasz: to nie były przypadkowe ofiary
W poniedziałek odbędzie się sekcja zwłok czwartej seniorki, która straciła życie w ostatnich dniach w Warszawie na skutek serii zbrodni. - Przed sekcją nie możemy potwierdzić związku między jej śmiercią a zatrzymanymi - mówi portalowi PolskieRadio24.pl prokurator Piotr Skiba. Z kolei inspektor Marek Dyjasz wskazuje nam, że "trzeba się liczyć z tym, iż ofiar może być jeszcze więcej". - Miejmy nadzieję, że tak jednak nie będzie - dodaje.

Łukasz Lubański
2025-03-02, 21:30
Seria zabójstw. "Mamy bardzo dużo materiału dowodowego"
W ciągu dziewięciu dni 43-letni Polak i 33-letni Ukrainiec mieli zabić w stolicy trzy seniorki - w wieku od 73 do 89 lat, a następnie obrabować ich mieszkania. Według nieoficjalnych doniesień - mogli oni przyczynić się do śmierci jeszcze jednej starszej kobiety. Znali ofiarę. Nie wiadomo, czy została ona zamordowana, czy zmarła w wyniku ataku serca, doznanego podczas plądrowania mieszkania.
- W poniedziałek odbędzie się sekcja zwłok. Nie możemy potwierdzić związku między zatrzymanymi a tą sprawą - mówi portalowi PolskieRadio24.pl prok. Piotr Skiba, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Zapytany o niespójności w zeznaniach 43-latka, który miał dusić kobiety i jego domniemanego wspólnika - odpowiada, że "różniły się one pewnymi szczegółami, co może wskazywać na chęć umniejszenia swojej winy". - Nie jest jednak tak, że zeznania są diametralnie różne. Natomiast jest ważne w danej sytuacji, przy opisywaniu i kwalifikowaniu [przestępstwa - red.], kto podaje pewne przedmioty i co przynosi ze sobą, kto zabiera, kto trzyma, kto uderza - wyjaśnia prokurator.
Posłuchaj
- Zatrzymani w tej chwili walczą o wymiar kary. Będą [wzajemnie] obarczać się winą, wyjaśnienia będą miały luki informacyjne. Jednak wymiar kary nie może być inny, niż dożywotnie pozbawienie wolności - wtóruje w rozmowie z PolskimRadiem24.pl insp. Marek Dyjasz z Uniwersytetu WSB Merito w Opolu, były dyrektor Biura Kryminalnego Komendy Głównej Policji. Dodaje, że śledczy mają teraz czas na dokładne przeanalizowanie sprawy, aby akt oskarżenia był w pełni dopracowany.
REKLAMA
Prokuratura dla dobra śledztwa nie informuje o szczegółach. - Zgromadziliśmy bardzo dużo materiału dowodowego, z którym musimy się zapoznać. W najbliższym czasie nie będziemy udzielać informacji w tej sprawie - podkreśla prokurator Skiba, wskazując jedynie, że w piątek policja prowadziła oględziny samochodów zatrzymanych, które miały "służyć do przewożenia różnych przedmiotów".
"Trzeba sprawdzić, czy nie ma więcej ofiar"
Insp. Dyjasz podkreśla, że sprawa - biorąc pod uwagę m.in. jej złożoność i skalę zbrodni - nie jest standardowa, dlatego śledczy potrzebują czasu. - To nie jest serial, gdzie w ciągu 45 minut rozwiązuje się zagadki kryminalne. Należy poczekać m.in. na wyniki badań laboratoryjnych, przesłuchać świadków, zebrać informacje z różnych poziomów operacyjnych i procesowych - nadmienia ekspert.
Zwraca też uwagę na spryt sprawców, którzy - według ustaleń - typowali ofiary wykonując drobne naprawy hydrauliczne. W ten sposób dostawali się do mieszkań. - Przestępcy wykorzystali zaufanie, które wzbudzili wśród ofiar - wskazuje rozmówca PolskiegoRadia24.pl. - Ofiary nie były przypadkowe. To były kobiety starsze, samotne, z którymi mógł sobie poradzić jeden sprawca. Mieli rozeznanie, co znajduje się w mieszkaniu, co można ukraść i spieniężyć - dodaje.
REKLAMA
Posłuchaj
Mężczyźni nie wpadliby tak szybko w sidła śledczych, gdyby nie pracownik banku, który we wtorek rano, gdy otrzymał telefon od 73-letniej seniorki z Ursynowa (ostatniej ofiary), próbującej zmienić dostęp do konta bankowego - wyczuł, że coś jest nie tak i powiadomił służby. Policja ujęła (niemal na gorącym uczynku) podejrzanego o zabójstwo 43-latka, a następnie - po nitce do kłębka - w mieszkaniu na Bródnie, w którym znajdowały się skradzione kosztowności, szybko zatrzymali jego (domniemanego) 33-letniego wspólnika.
- Prawdopodobnie na ten adres zarejestrowany był pojazd [którym zabójca przyjechał na Ursynów, a po jego zatrzymaniu został zabezpieczony przez policję - red.] - Dobrze, że szybko zabezpieczono ślady. Przede wszystkim skradzione przedmioty. Teraz przed śledczymi tytaniczna praca - sprawdzenie, czy są tam np. przedmioty, których rodziny ofiar nie rozpoznają. Mogłyby one wskazywać na inne zabójstwo, o którym policja nie wie, bo ofiara była samotna i nikt jeszcze nie odkrył ciała. Miejmy nadzieję, że tak nie będzie, ale trzeba się z tym liczyć - zaznacza insp. Marek Dyjasz.
12 ofiar w pół roku
Obecna seria zabójstw przypomina sprawę z przełomu 1998 i 1999 roku, gdy w Warszawie, od października do marca, pozbawiono życia dziewięć seniorek. - Łącznie ofiar było 12. Dziewięć zostało uduszonych, trzy zaś doznały zawału [spowodowanego traumatyczną sytuacją - red.]. Podłoże tych przestępstw również było materialne - wspomina insp. Marek Dyjasz.
Przestępcy - dwaj mężczyźni i dwie kobiety - działali w sposób niezwykle zuchwały. Nasz rozmówca relacjonuje, że ofiary typowali na ulicy, obserwując, jak są ubrane czy jakie robią zakupy. - Do mieszkań wchodzili "na plecach". Najczęściej: atak następował w momencie, gdy starsza kobieta otwierała drzwi - wpychano ją do środka, zabijano, a mieszkanie plądrowano - opowiada wykładowca Uniwersytetu WSB Merito w Opolu.
REKLAMA
Sprawca, któremu prokuratura postawiła zarzut dziewięciu zabójstw, usłyszał wyrok dożywocia. Pozostali otrzymali niższy wymiar kary.
Podobnie jak w najnowszej sprawie - o wpadce przestępców zdecydował przypadek, a dokładnie czujność pracowników banku. - Jeden ze sprawców chciał zrealizować w banku książeczkę czekową ofiary. Książeczka była zastrzeżona, na co zwróciła uwagę pracowniczka banku [która wezwała policję - red.] - relacjonuje były policjant.
Przed atakiem prosił o szklankę wody
W latach 90. było też głośno o sprawie 16-letnigo Roberta Wareckiego, któremu media dały przydomek: "Wampir z Ochoty". Nastolatek wyglądał niewinnie, był uprzejmy, szarmancki, proponował seniorkom, że zaniesie ich zakupy do mieszkania. Innym razem pukał do drzwi prosząc o kartkę papieru albo o szklankę wody - w ten sposób wchodził do środka. Budził sympatię, więc kobiety bez cienia podejrzeń proponowały kanapki, ciasteczka czy herbatę.
REKLAMA
"Gdy tylko wychodziły do kuchni, żeby przygotować poczęstunek, Robert błyskawicznie przeszukiwał szuflady i bieliźniarki, miejsca, gdzie starsze panie zazwyczaj przechowują pieniądze. Jeśli gospodyni nakryła go na tej czynności, rzucał się na nią i próbował uciszyć, żeby nie krzyczała. Wykręcał ręce, uderzał w głowę, przyduszał, rzucał na kanapę i uciekał" - czytamy w "Gazecie Policyjnej".
Śledczy zaczęli łączyć sprawy. Na miejscu znajdowali te same odciski palców, a także... odcisk ucha (na wewnętrznej stronie drzwi wejściowych), którym sprawca, tuż przed wyjściem, nasłuchiwał, czy na klatce schodowej nie ma potencjalnych świadków.
- Wampir z Zagłębia. Zbrodnie, które wstrząsnęły Polską
- Zabójstwo 47-letniej nauczycielki. Nieoficjalnie: zatrzymano jej syna
"W ciągu 10 dni na Ochocie tą samą metodą dokonano sześciu napadów i dwóch zabójstw. Policja wiedziała, że zrobił to Robert Warecki" - opisuje tamte zdarzenia policyjny periodyk, dodając, że ostatecznie czarujący nastolatek, a w rzeczywistości brutalny morderca, został zatrzymany w kryjówce na Żoliborzu. Podczas interwencji pewny siebie przestępca pogratulował śledczym sukcesu i... zostawił na gazecie (z jego zdjęciem, która leżała na stole) autograf.
REKLAMA
Choć prokuratura domagała się dla "Wampira z Ochoty" - jak czytamy - 15 lat pozbawienia wolności, sąd - przewodniczącą składu sędziowskiego była Barbara Piwnik (późniejsza minister sprawiedliwości i prokurator generalna w rządzie Leszka Millera) - skazał Wareckiego na 25 lat więzienia.
"Nie bądźmy obojętni wobec seniorów"
Insp. Marek Dyjasz zwraca uwagę, że co pewien czas "tego typu zbrodnie się powtarzają", a osoby starsze są szczególnie narażone. - Dlatego potrzebne są działania prewencyjne, skierowane zarówno do osób starszych - podejmują je dzielnicowi, o zagrożeniach mówi się także na spotkaniach w domach seniorów - jak również do ich rodzin, bliskich, aby nie pozostawiali seniorów samych sobie - kontynuuje.
Ekspert podkreśla, że "ludzie starsi, samotni, chcą mieć kontakt innymi ludźmi, zawierać nowe znajomości - a to niestety sprawcy wykorzystują". - Nie bądźmy obojętni wobec seniorów. Oni potrzebują pomocy, czasem zwykłej rozmowy. Ponadto, ważne jest to, aby ostrzegać ich przed potencjalnym zagrożeniem - apeluje insp. Marek Dyjasz.
Źródło: PolskieRadio24.pl/Łukasz Lubański
REKLAMA
REKLAMA