Zmarł po interwencji policji. Ujawniono nagrania, Siemoniak zabrał głos
Szef MSWiA Tomasz Siemoniak zabrał głos w sprawie ujawnionych nagrań z policyjnej interwencji w Inowrocławiu. W wyniku brutalnych działań funkcjonariuszy zmarł 27-letni mężczyzna. - Takie sytuacje nie mają się prawa wydarzać - podkreślił Siemoniak.
2024-12-16, 16:45
Śmierć w czasie policyjnej interwencji
Śmierć 27-latka, który zmarł w maju w Inowrocławiu po interwencji policjantów, nie miała prawa się wydarzyć - powiedział w poniedziałek minister spraw wewnętrznych i administracji Tomasz Siemoniak. Dodał, że w tej sprawie nikt nikogo nie krył, a byli policjanci są w areszcie.
W nocy z 23 na 24 maja dwóch policjantów z Inowrocławia zostało zatrzymanych. Obaj zostali natychmiast zwolnieni ze służby. To efekt użycia przez nich siły i paralizatora w trakcie interwencji w środę 22 maja w jednym z mieszkań w Inowrocławiu. 27-latek, wobec którego użyto paralizatora, stracił przytomność i trafił do szpitala, gdzie zmarł. W poniedziałek Polsat News ujawnił nagrania z majowej interwencji.
Siemoniak powiedział, że zaraz po tym tragicznym zdarzeniu skontaktował się z nim komendant główny policji Marek Boroń. Poinformował o tym, co się stało, a także o natychmiastowym wydaleniu tych policjantów ze służby. Dodał, że sprawą zajęła się prokuratura i nie ma mowy o tym, że cokolwiek było ukrywane.
Zaznaczył, że bardzo ubolewa nad tą sytuacją, "bo takie sytuacje nie mają się prawa wydarzać". Podkreślił, że "nie zginęły żadne dowody jak w sprawie Igora Stachowiaka ani nikt nikogo nie krył".
REKLAMA
Komendant Boroń wskazał, że władze policji, jeżeli chodzi o zdarzenie w Inowrocławiu, "krytycznie od samego początku" je oceniają, bo "od razu na miejsce udały się zespoły kontrolne".
Komendant Boroń: podjęliśmy natychmiastowe decyzje
- Kiedy mamy informację o zgonie po interwencji lub po tym, że obywatel po interwencji jest w szpitalu, takie czynności są prowadzone. Po objerzeniu materiału z kamer policjantów i taserów podjęliśmy natychmiastowe decyzje. Zarówno ja, jak i komendant wojewódzki policji w Bydgoszczy, zawiesił w czynnościach policjantów i odwołał zastępcę komendanta powiatowego policji w Inowrocławiu, który wówczas miał nadzór nad jednostką. Policjanci zostali wydaleni i o naszych ustaleniach została natychmiast poinformowana prokuratura - wskazał Boroń.
Zapewnił, że "nie ma i nie będzie zgodny na takie działanie". - Policja działa w ramach prawa i absolutnie nic nie będziemy tutaj tuszować - dodał szef policji. Poinformował także, że dodatkowo policja przejrzała wszystkie nagrania z kamer tych policjantów z 60 dni przed tragiczną w skutkach interwencją i nie dopatrzyła się błędów.
- To zdarzenie, oczywiście bardzo tragiczne, nie wynikało z procesu szkolenia, ale z działań w tej konkretnej sytuacji. Tych działań, które policjanci podjęli, źle je oceniając, a później konsekwentnie źle przeprowadzili całą tą interwencję. Ona w żaden sposób nie wpisuje się w algorytm działań interwencji trudnych. Chciałbym zaznaczyć, ta interwencja była źle przeprowadzona od samego początku do samego końca - powiedział komendant główny policji.
REKLAMA
Zarzuty wobec policjantów
Pierwotnie prokurator postawił dwóm funkcjonariuszom zarzut przekroczenia uprawnień służbowych poprzez nieuprawnione użycie środka przymusu bezpośredniego w postaci tasera i nieuprawnione stosowanie siły fizycznej, które przybrało postać nieuzasadnionej przemocy, a także pobicia ze skutkiem śmiertelnym. Pierwszy zarzut został utrzymany w akcie oskarżenia, który został skierowany do sądu na początku grudnia. Drugi zmieniono na nieumyślne spowodowanie śmierci. Skutkuje to zagrożeniem pozbawienia wolności nie na 15, ale na 10 lat. Radosław P. i Przemysław D. nie mieli długiego stażu w policji. Sąd zgodził się na ich tymczasowe aresztowanie.
- Policjanci zdecydowali o formie protestu. Niektórzy mogą być bardzo zadowoleni
- Koniec audytów w służbach specjalnych. Siemoniak podał nowe informacje
PAP, paw/
REKLAMA